Peter J. Birch, czyli Piotr Brzeziński powrócił po chwili przerwy z konsekwentnie podobną do wcześniejszych albumów płytą, ale nad wyraz ciekawą.
Twórczość Petera poznałem parę lat temu, gdy w AMM mieliśmy rubrykę na temat ciekawych debiutantów. Artysta reprezentuje styl, który ja kwalifikuję jako ‘americana’ czyli raczej akustyczne granie nawiązujące do amerykańskiego folku. Album, który właśnie dzisiaj ma premierę, czyli Inner Anxiety, który potwierdza u Piotra takie a nie inne zamiłowania muzyczne. Często, w przypadku takiej muzyki można wpaść w pułapkę banału i nudy, która może być konsekwencją oszczędnego grania. Natomiast tutaj nie ma o tym mowy, bo są to po prostu bardzo dobre kompozycje, które absolutnie nie potrzebują żadnych upiększaczy”. Wokalista operuje piękną barwą głosu, która w niektórych utworach przypomina głos Michała Skrzydło z nieodżałowanej dla mnie mysłowickiej grupy Iowa Super Soccer (podejrzewam, że obaj panowie mogą znać się osobiście). Czasem też, słuchając tej płyty, wkradają się w moją głowę porównania do bardzo niedocenionego u nas Willa Oldhama aka Bonnie ‘Prince’ Billy. To oczywiście nie zarzut, bo po pierwsze Birch zachowuje tutaj autentyczność, a po drugie to przecież bardzo dobre wzorce.
Nie bardzo chcę wyróżniać któregoś z utworów, bo jest to równy i mocny poziom, ale gdybym musiał to byłby to Under the Willows.
Przypadek Korteza pokazał, że lubimy takie granie, a to, że tutaj jest po angielsku, to nie może być przeszkodą do sięgnięcia po ten materiał. Gorąco polecam!
peka