Rok 2018 jest fantastycznym okresem wydawniczym na rodzimym rynku. Przede wszystkim mam na myśli płyty, które są spoza mainstreamu i o których nie piszą media. Na pewno jedną z nich są Psalmy, wspólne dzieło wokalistki Małgorzaty Hutek, pianisty Dominika Wani oraz Atom String Quartet. Na użyte w poprzednim zdaniu słowo dzieło kładę mocny akcent.Małg
Jak już sam tytuł płyty wskazuje, jest to interpretacja Psalmów, fragmentów jednej z ksiąg Starego Testamentu. Jednak muzyka prezentowana na krążku nie ma nic wspólnego z muzyką sakralną, kościelną. Wg mnie jest to płyta jazzowa – może nie stricte, ale na pewno z ogromnym wpływem tego gatunku.
Ogromnym atutem jest tutaj zgranie trzech podmiotów, bo Hutek, Wania i kwartet grają tu tak, jakby funkcjonowali razem od lat. I naprawdę, każdy z tych elementów można komplementować do znudzenia. Małgorzata Hutek ma bardzo ciekawy, techniczny wokal, którym operuje na różne sposoby, operuje nawet skatem (choćby w Powierz Panu swoją drogę). Wokalistka jest również kompozytorką i producentką materiału, także to jej należą się największe brawa. Atom String Quartet też szaleją w swoim stylu (mam do nich słabość od lat), a Dominik Wania to to potwierdza muzyk jazzowy i klasyczny i tutaj to potwierdza.
Moją słabością w recenzjach są porównania, dlatego bardzo się cieszę, że tutaj nie ma do czego porównywać (niektóre aranżacje przypominają mi twórczość Kronos Quarter, ale to przecież nie zarzut, zwłaszcza, że chyba skojarzenie pozytywne).
Piękna to płyta, dlatego nie sposób wyróżnić jeden najlepszy czy najgorszy utwór (ale moim zdaniem na tą chwilę został Pan ze mną jest, właśnie chyba najbardziej „kronosowy” z przepięknym wokalem Małgosi Hutek i przemyceniem tekstu z pieśni Chrystus Wodzem). Tak w ogóle, to bez względu czy ktoś jest bardzo wierzący, w co wierzy i jak to robi, polecam album wszystkim tym, kto po prostu czerpią radość z dobrej i dobrze nagranej muzyki (ukłony dla studia MAQ w Wojkowicach, rejestrowanie u nich jest gwarancją jakości) i emocji. Bo mimo kunsztu muzyków, który zwłaszcza w jazzie często te emocje zabija, tutaj jest ich mnóstwo. I to mi się podoba najbardziej.
peka