Bardzo często ta najpiękniejsza muzyka przepełniona jest smutkiem, nostalgią, trudnymi i nawet bolesnymi sprawami, przez co jeszcze bardziej uszlachetnia dane dźwięki. Tak jest z albumem Transatlantyk wibrafonisty Dominika Bukowskiego wraz z zespołem. Albumem, który zachwyca od pierwszych dźwięków.
Należy wspomnieć, że motywem przewodnim tej muzyki jest emigracja, stąd też tytułowe nawiązanie do dzieła Gombrowicza (wewnątrz mamy też tutaj odwołania do Mrożka czy też Panufnika). Na albumie, w tle muzyki, pojawiają się też fragmenty opowieści emigrantów opuszczających ojczyznę. Natomiast ta warstwa muzyczna jest właśnie w takim klimacie – nostalgicznym, zadumanym, niepokojącym. Mamy tu do czynienia z świetnymi muzykami, którzy oprócz umiejętności, zostawiają wiele emocji, część swojej duszy. I to bardzo słychać. Wliczając oczywiście lidera, Dominika Bukowskiego, reszta składu jest, bez przesady, wybitna. Ukłony dla sekcji rytmicznej Żuchowski – Dobosz. Jednak dla mnie znów bohaterem Transatlantyku jest muzyk, którego chwalę na tych łamach nie pierwszy raz, czyli trębacz Emil Miszk, według mnie najlepszy obecnie w naszym kraju. Jego gra dodaje tu jeszcze bardziej magicznego klimatu.
Album do słuchania bardziej w całości niż we fragmentach, do zadumy. Zdecydowanie polecam.
peka