W naszych wywiadach bardzo lubimy poruszać kwestię łączenia różnych, często przeciwstawnych działań w obrębie branży muzycznej. I tak już rozmawialiśmy na temat łączenia pracy menedżera muzycznego z graniem zespołu, niedługo ukaże się wywiad poruszający pracę muzyka i aktora. Także ta rozmowa głównie traktuje o łączeniu, tym razem pracy profesjonalnego muzyka z pracą dziennikarza muzycznego. Naturalnym wyborem jest Michał Kirmuć, wieloletni redaktor „Tylko/Teraz Rocka” a także gitarzysta zespołu Collage i, jak okazało się podczas rozmowy, perkusjonista zespołu Red Box.
Michał, co było u ciebie pierwsze – granie, tworzenie muzyki czy pisanie o niej?
W moim wypadku zaczęło się to równolegle. Zacząłem grać, jeszcze amatorsko, w roku 1990, natomiast na początku 1992 roku po raz pierwszy pojawiłem się w redakcji „Tylko Rocka”, gdzie przyniosłem swój pierwszy tekst. Także mniej więcej był to ten sam okres. Do bycia muzykiem dążyłem tak naprawdę od zawsze, uczyłem się grać, kupowałem instrumenty. Przygoda z dziennikarstwem zaczęła się dla mnie niespodziewanie i z zaskoczenia, ale oczywiście zawsze interesowałem się prasą muzyczną, zawsze zazdrościłem starszym kolegom tego, że mogą swoją pasję przelewać na papier dostępny innym czytelnikom. Przyznam się, że nie spodziewałem się, że zostanę dziennikarzem, ale tak się stało.
Czy potrafisz wskazać trudności związane z łączeniem tych dwóch zawodów, zajęć?
Przez to, że zarówno granie i pisanie towarzyszyło mi od zawsze, to nigdy z problemami tego typu się nie spotkałem, nie zauważałem ich. Natomiast jeśli podejść do tego na chłodno, to może być widziane na takiej zasadzie, że trudno być opisującym i opisywanym. Staram się, zwłaszcza od momentu kiedy na poważnie zacząłem grać w zespole Collage, omijać w gazecie tematy, które ktoś mógłby odczytać jako opisywanie i ocenianie konkurencji. Dlatego ten rynek polskiego rocka progresywnego na którym działa Collage, staram się w swoich recenzjach omijać.
To odwróćmy wcześniejsze pytanie. Czy zarówno z perspektywy muzyka jak i dziennikarza łączenie zawodów może być pomocne na obu polach?
Wydaje mi się, że to jest właśnie bardzo pomocne ze względu na to, że często muzycy mają zupełnie mylne wyobrażenie o tym jak funkcjonują media, często zarzucają mediom brak reakcji na ich twórczość, nie zdając sobie sprawy jak to wszystko funkcjonuje i na jakich zasadach działa. Dlatego znajomość tego od drugiej strony pozwala mi lepiej się w tym poruszać i nie stawiać sobie oczekiwań, o których wiem, że nie są możliwe do osiągnięcia.
Opowiedz proszę jak trafiłeś do zespołu Collage.
Jestem pełnoprawnym członkiem zespołu od dwóch lat, jednak moja przygoda z tym zespołem zaczęła się wieki temu. Jeszcze jako bardzo młody fan muzyki natknąłem się na ich utwór „Jeszcze jeden dzień”, emitowany wtedy w TVP w programie „Luz”. To była muzyka, która bardzo mi się spodobała. Przypadek chciał, że jakiś czas później na giełdzie płytowej w Hybrydach, poznałem perkusistę zespołu, Wojtka Szadkowskiego. Wziąłem od niego autograf, on mnie zaprosił na próbę i właściwie od tego momentu moja przyjaźń z Collage stopniowo się zawężała. Zacząłem też z nimi jeździć jako techniczny, spotykaliśmy się na gruncie prywatnym. W 1996 roku była sytuacja, gdzie wspomniany Wojtek Szadkowski nie mógł zagrać z pewnych przyczyn koncertu. Ja wtedy byłem perkusistą, miałem swój zespół, więc po koleżeńsku go zastąpiłem. Ta przyjaźń trwała od wielu lat. Kiedy zespół zawiesił działalność, ja z Wojtkiem miałem własny projekt muzyczny, pomagaliśmy sobie wzajemnie na różnych polach np. ja założyłem swoje studio a on w nim nagrywał. Sam moment kiedy dołączyłem do zespołu też można nazwać przypadkiem. Kiedy decyzję o rozstaniu z zespołem podjął poprzedni gitarzysta, Mirek Gil, pozostali członkowie Collage pozostali bez miejsca na próby, ponieważ wcześniej robili je w studiu u Mirka i zadzwonili do mnie czy nie udostępniłbym im swojego miejsca. Oczywiście ze względu na naszą wieloletnią znajomość od razu się zgodziłem. Podczas tych prób poprosili mnie też o dogranie partii gitarowych do nowego materiału, bo nie mieli pełnoprawnego gitarzysty. Ja oczywiście dogrywałem, ale cały czas był w zespole poruszany wątek poszukiwań nowego, stałego gitarzysty. Niestety, owe poszukiwania nic nie dawały, także dostałem od członków Collage propozycję zagrania z nimi koncertu podczas ubiegłorocznego wydarzenia w ramach Warsaw Prog Days. Ja wtedy stwierdziłem, że oczywiście mogę spróbować, nauczyć się grać ich utwory. Okazało się, że dałem radę, że publiczność zaakceptowała mnie w roli gitarzysty Collage. Od tej pory skończyły się poszukiwania, ja zostałem pełnoprawnym członkiem zespołu.
Bardzo ciekawi mnie jak na wieść o tym zareagowali Twoi koledzy redakcyjni.
Różnie to bywa. Niektórzy mają z tym problem, zwłaszcza, że wielu dziennikarzy muzycznych też muzykuje z tym że bardziej amatorsko i na tych, którzy zaczynają to robić profesjonalnie mogą patrzeć nie tyle z zazdrością, ale może z taką nieufnością. Aczkolwiek w gronie redakcyjnym mam sporo przyjaciół, którzy mnie wspierają, którzy przychodzą na koncerty i słyszę ciepłe słowa z ich strony.
Jesteś redaktorem największego i najdłuższego stażem jeśli chodzi o wydawanie magazynu rockowego w Polsce. Jak oceniasz z perspektywy dziennikarza jakość polskich artystów, którzy debiutowali i funkcjonują na przestrzeni ostatnich paru lat.
Mam przyjemność od parunastu lat jeździć na festiwal do Węgorzewa, gdzie pełnię rolę jurora. W związku z tym twórczość wielu tych młodych zespołów przechodzi przez moje ręce. Według mnie poziom tych kapel bardzo mocno się podniósł. Być może wynika to z możliwości, jakie daje dzisiejszy rozwój technologii. Tak naprawdę każdy może mieć w domu studio, które jakością przewyższa te klasyczne z lat 80. Także łatwość dostępu do światowej muzyki powoduje, że młodzi ludzie zdają sobie sprawę, że poziom na świecie jest bardzo wysoki i trzeba do niego dążyć, nie być gorszym od innych. Mówiąc na przykładzie Węgorzewa muszę powiedzieć, że rzadko mi się zdarza, żeby trafiły do mnie nagrania zespołu o którym mógłbym powiedzieć, że jest to amatorskie granie. Są to zazwyczaj zespoły i artyści, którzy trzymają wysoki poziom często nieodbiegający od tego, który reprezentują tak zwani profesjonaliści. Z drugiej strony problem jest taki, że tych zespołów jest dzisiaj ogrom a ci młodzi myślę, że zbyt szybko chcieliby odnieść sukces. I to jest problem, bo mnóstwo fajnej muzyki pojawia się i znika, bo artyści nie mają w sobie tej cierpliwości. Im się wydaje, że skoro wydali świetny materiał to natychmiast wszystkie media będą o nich pisać, wszyscy organizatorzy festiwali będą ich zapraszać. A tego jest tak dużo, że ani media ani festiwale nie mają sposobu zająć się wszystkimi. Na łamach „Teraz Rocka” bardzo chcieliśmy pisać o wszystkich debiutantach którzy przesyłają do nas nagrania demo, ale nie jesteśmy w stanie tego zmieścić. I w momencie kiedy mamy wybór napisać o zespole, który dopiero stara się coś osiągnąć czy umieścić wywiad z muzykami np. Depeche Mode czy Iron Maiden to, chociażby z czysto ekonomicznego punktu widzenia, robimy to drugie. Po prostu trzeba być zdeterminowanym i konsekwentnym, trzeba działać i czekać. Jest też możliwość robienia kariery przez programy typu talent show. Muszę przyznać, że to nie jest moja droga, więc myślę że tą skuteczną alternatywą jest stopniowe docieranie do ludzi choćby przez internet i przez granie koncertów. Przykład zespołu Riverside pokazuje, że można funkcjonować poza głównymi mediami i osiągnąć sukces zagranicą. Przecież obecnie to jeden z najbardziej rozpoznawalnych polskich zespołów na Świecie, jeżdżą w trasy od Azji po Stany Zjednoczone. Osiągnęli to wszystko bo byli zdeterminowani i grali koncerty niezależnie od tego czy przychodziło na nie pięć osób czy potem pięćset albo tysiąc.
Opowiedz jeszcze o planach zespołu Collage. Całkiem niedawno w zespole pojawił się nowy wokalista. Czy jest planowane wydanie nowego materiału?
Nowym wokalistą Collage został Bartek Kossowicz, który wcześniej śpiewał w zespole Quidam. Tydzień temu, podczas Ino Rock Festival w Inowrocławiu zadebiutował w tej roli. Dla nas to był tak naprawdę test, bo Bartek jest trochę innym wokalistą niż poprzedni czyli Karol Wróblewski i Robert Amirian, nie wiedzieliśmy jak przyjmą go ludzie. Przyjęli go wspaniale, dostaliśmy znakomite recenzje. Fani dostrzegli w nim dopełnienie zespołu. To jest taki kop, który da nam energię, żeby wreszcie dokończyć album. Materiał już od jakiegoś czasu jest gotowy, dopieszczamy tylko kwestię zmiany tonacji pod Bartka i jakiś drobnych aranżacyjnych smaczków. Plan jest taki, żeby do końca roku ten album nagrać w studiu. Na koncertach gramy ten materiał i mamy pozytywny odzew, także bardzo chcemy, żeby album, który będzie pierwszym od ponad 20 lat nowym wydawnictwem zespołu Collage ukazał się w 2018 roku. Tak jeszcze przy okazji wspomnę, bo nie poruszyliśmy tego tematu, a chciałbym też opowiedzieć o moich planach muzycznych poza zespołem Collage. W tym miesiącu lecę do Londynu kończyć swoje partie na płytę zespołu Red Box (popularny w latach 80’, za sprawą takich utworów jak „For America” czy „Chenko”, brytyjski zespół – pk). Mam przyjemność grać z nimi od 6 lat na instrumentach perkusyjnych. To, że zespół, którego jako nastolatek byłem fanem, zaprosił mnie do współpracy, to dla mnie również duże wyróżnienie. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, to praktycznie jednocześnie ukażą się płyty Collage i Red Box.
W takim razie trzymam kciuki i serdecznie dziękuję za rozmowę.
Rozmawiał Przemek Kubajewski.
Fotografię Michała wykonał Grzesiek Kszczotek.