Bitamina, to bez wątpienia rewelacja muzyczna ostatnich miesięcy. Zespół wyróżnia się ciekawą muzyką, taką jakiej nikt inny jeszcze nie serwował. Jednak jego sukces to też bardzo przemyślana strategia wydawnicza i promocyjna. Stoi za tym Kalejdoskop Records z Dawidem Kałuskim na czele, który pełni rolę zarówno wydawcy jak i menedżera. Wypytaliśmy Dawida o zaplecze prowadzenia tejże działalności.
Jaka jest geneza powstania Kalejdoskop Records, firmę, którą założyłeś i prowadzisz?
Oprócz tego, że zajmuje się wydawaniem i managementem, to jestem również muzykiem, gram w zespole Vavamuffin od 15 lat. Przez ten długi okres nagrywałem płyty, zagrałem ponad 1000 koncertów w kraju i zagranicą. Przyglądałem się branży od środka, z perspektywy artysty i w pewnym momencie stwierdziłem, że wiem o niej tyle, że jestem gotowy na założenie własnego labelu. Przyznam, że to zawsze było moje marzenie, a właśnie teraz miałem na to zarówno możliwości, wiedzę jak i czas.
Kalejdoskop Records zajmuje się zarówno wydawaniem albumów jak i całym managementem Artystów. Jeśli dany Artysta podpisze kontrakt zarówno na wydanie płyt jak i prowadzenie managementowe, mówimy tu o tzw. umowie 360 stopni. Czy, też jako muzyk, nie uważasz, że w takich sytuacjach często występuje konflikt interesów?
Przede wszystkim na początku trzeba zapytać jak najlepiej współpracować z Artystą. Uważam, że jest to najrozsądniejsze rozwiązanie, bo wtedy Artysta ma wpływ na wszystko w jednym miejscu. Jeśli chodzi o konflikty to moim podstawowym kryterium, gdy zaczynam pracę z danym wykonawcą jest to czy ja się z nim po prostu dogaduję, czy jest między nami nić porozumienia. Sprawdzam przed podjęciem jakichkolwiek kroków czy nie ma z tej drugiej strony np. przerośniętych ambicji i oczekiwań których nie mogę zrealizować. I jeżeli jest fajna energia między nami to decyduję się na taką współpracę.
A w przypadku właśnie takiej działalności, które z działań przynoszą największe zyski?
W momencie gdy cyfra wyparła fizyczną sprzedaż płyt, na pewno największą działkę zarabia się na koncertach.
Zajmujesz się obecnie jedną z największych rewelacji ostatnich kilkunastu miesięcy czyli zespołem Bitamina. Jak doszło między Wam do współpracy?
To ciekawa historia. Ówczesnym perkusistą w zespole Vavamuffin był Kuba Kinsner i jego żona, która jest saksofonistką, dograła się gościnnie na drugim albumie Bitaminy Plac Zabaw. Z ich opowiadań wiele słyszałem o świetnym zespole z Sycymina, który ma ogromny potencjał. Na początku nie chciałem w to uwierzyć, że na tak głębokiej wsi ktoś robi tak świeżą muzykę. Pewnego razu, jak byłem w Puszczy Kampinowskiej, stwierdziłem, że przejadę się tam przy okazji. Słyszałem też, że chłopaki mają tam również produkcję ekologicznego sera, śmietany, masła więc nawet jeśli nie doszłoby do jakieś współpracy, to wróciłbym do domu ze zdrowymi produktami. Na miejscu okazało się, że jest obecny pełny skład wraz z wokalistą, Mateuszem Dopieralskim, który na co dzień mieszka w Niemczech. Przyznam, że zaiskrzyło między nami, okazało się że bardzo fajnie nam się rozmawia i jest między nami chemia. Zaczęliśmy współpracować, wydaliśmy wtedy album instrumentalny C. Pełniłem funkcję menedżera zespołu, więc zgodziłem się na propozycję od oficyny Astigmatic Records, którzy chcieli wydać wstecznie płytę Plac Zabaw, zresztą została wykonana przez nich świetna praca. Następnie już jako Kalejdoskop Records wydałem Kawalerkę, która osiągnęła już spory sukces, co przekłada się na ilość granych koncertów, otrzymaliśmy też nagrodę publiczności za ten album w ramach nagrody GaMa 2017.
Często jest takie zagrożenie dla małego wydawcy, że jego podopieczny, który osiągnie sukces, będzie kuszony przez większe i bardziej doświadczone firmy. Nie boisz się, że coś takiego nastąpi również w Twoim przypadku?
Mamy tak dobre relacje z zespołem Bitamina, że nie boję się tego. Chłopaki ciągle rozwijają się, ja też jako menedżer i wydawca rozwijam się razem z nimi – jesteśmy kolektywem.
Jak uważasz, z czego wynika na tą chwilę siła małych wytwórni, które bez kompleksów, tak samo jak te większe firmy fonograficzne mają siłę skutecznie promować swoich Artystów?
Wydaje mi się, że, właśnie tak jak powiedziałeś, w dzisiejszych czasach duża firma ma dokładnie takie same możliwości jak ta mniejsza, z tą różnicą, że być może ma większe możliwości finansowe czyli większe budżety na teledyski itp. Ale jeśli w tym wypadku jest promowany zespół, który, nie bójmy się tego słowa, jest po prostu słaby, to choćby były wydane na to miliony, to nic z tego nie będzie bo nie będzie słuchaczy. To wszystko bardziej sprowadza się do tego, że siłą napędową każdej wytwórni są zespoły. Ja akurat mam taki zespół, który dzięki swojej twórczości, ma sporą rzeszę fanów, która kupuje płyty i bilety na koncerty. To jest największa wartość o którą należy dbać.
Czy po sukcesie Bitaminy dostajesz więcej zgłoszeń od początkujących Artystów z propozycją, żebyś ich wydał?
Regularnie dostaję takie propozycje, ostatnio faktycznie jest ich trochę więcej. Słucham wszystkich nagrań i nawet jeśli mi się nie podoba, staram się przekazać feedback, bo to ważne dla młodych muzyków.
Na koniec opowiedz proszę o swoich planach wydawniczych.
Niedawno wydałem solowy album wokalisty Mama Selita, Igorilla. W tym tygodniu wychodzi też album Hook Benz. W najbliższym czasie ukaże się cały album zespołu Polskie Nagrania. Cały czas szukam fajnych, ciekawych zespołów, które koncertują i mają pomysł na siebie.
Bardzo dziękuję za rozmowę.
rozmawiał Przemek Kubajewski