Emil Miszk and The Sonic Syndicate – Don’t Hesitate [RECENZJA]

Całkiem niedawno, w recenzji albumu – hołdu dla Komedy, pod dowództwem Sławka Jaskułke, chwaliłem trębacza Emila Miszka nazywając go wtedy spadkobiercą Tomasza Stański (recenzja ukazała się dwa dni przed śmiercią Mistrza). Dziś, słuchając muzyki, gdzie Miszk jest centralną postacią, całkowicie utwierdzam się w wcześniej ukutym stwierdzeniu.

Drodzy czytelnicy, pamiętajcie, że piszący jest miłośnikiem i amatorem jazzu, ale nie zna się na nim prawie w ogóle. Jednak od jakiegoś czasu zachwycam się, zwłaszcza młodymi rodzimymi twórcami, którzy grają naprawdę tak, że chce się tego słuchać jeszcze.

Album Don’t Hesitate to wspólne dzieło tworu Emil Miszk and The Sonic Syndicate. Zebrała się tutaj śmietanka młodych bardzo zdolnych. Choćby świeży laureat Fryderyka w kategorii Debiut, czyli Kuba Więcek który bardzo tutaj szaleje (oczywiście to komplement). Nad wszystkim panuje i lideruje Emil Miszk, który gra tu główną rolę i gra ją na miarę Oscara (albo lepiej, na miarę Fryderyka, czego mu bardzo życzę). Utwory są spójne, zwarte, oczywiście również z domieszką szaleństwa i improwizacji. W tym elemencie świetnie sobie radzi Szymon Burnos, znany z macierzystej grupy Miszka, Algorythm. Cichym bohaterem jest tu perkusista Sławek Koryzno (również z Algorythmu), który trzyma wszystko w ryzach.Bardzo podoba mi się również sposób grania gitarzysty Michała Zienkowskiego, który czasami gra wręcz rockowo (choćby w utworze Heart of Darkness).

Na koniec apel do wszystkich. Nawet jeśli na co dzień słuchacie innych gatunków, otwierajcie się na te inne, tak jak i ja to robię. Wtedy zwiększacie szansę na poznanie czegoś nieoczywistego i niezwykłego dla siebie. A Don’t Hesitate to pozycja, którą polecam i do której będę wracał. Mogę już nazwać się fanem Emila i skoro tak dużo było tutaj o tych Fryderykach, to życzę mu by w kwietniu następnego roku wyszedł z gali z nagrodą.

peka

Begin typing your search term above and press enter to search. Press ESC to cancel.