Są takie gatunki muzyczne, które najlepiej sprawdzają się w zależności od pochodzenia. To tak jak choćby z Etiopczykami, którzy ze względu na to gdzie się wychowali, najlepiej biegają na długie dystanse. Tak jest też soulem czy r’n’b. Ci najlepsi (lub w tym wypadku te najlepsze) pochodzą zza oceanu. Jednak są wyjątki. Jednym z nich jest Dora, która właśnie wydała niezwykle udaną epkę Tangle.
Tangle to zaledwie piętnaście minut muzyki, podzielone na pięć utworów, jednak jest ona tak urokliwa, że po prostu z przyjemnością się do niej wraca. Piosenki znajdujące się na krążku są spójne i mają kilka wspólnych tematów przewodnich. Po pierwsze – głosy Dory – głęboki, niski, „czarny”. Po drugie motyw, który tutaj mi się szalenie podoba, czyli kwestia wokali w tle, chórków, wielogłosódw w tych utworach (odpowiadają za nie Agnieszka Brenzak, Magda Topolska oraz Marcin Molendowski), wspomagających Dorę i dodających jeszcze więcej smaku. No i żywe instrumenty, zwłaszcza piano Michała Ciesielskiego. Nigdy nie byłem psycho fanem takiej muzyki, ale mam na półce albumy Jiill Scot, Erykah Badu czy Lauryn Hill. Dora nawiązuje do klasyki przy okazji tworząc nową jakość. Bardzo m się podoba i mam ochotę na więcej.
peka