Przedstawiamy rozmowę z Olgą Polikowską, która właśnie świętuje premierę długo wyczekiwanego albumu „Pełnia”. O nagrywaniu, życiu Artysty i jego działaniach w obecnych czasach… Wszystko poniżej. Wyszła bardzo ciekawa rozmowa!
Zacznijmy od tego, co teraz najważniejsze dla Ciebie, czyli nowej płyty. Czym dla Artystki jest wydanie drugiego wydawnictwa? Jaka presja i jaki ciężar się z tym wiążą?
Jest to niewątpliwie wyjątkowy moment, długo wyczekiwany. Ze względu na zaistniałą sytuację, planowana na zeszły rok premiera nieco przesunęła się w czasie. Uważam to jednak za atut i na plus mi wyszło głębsze zanurzenie się w materiale. Jeśli mogę mówić o jakiejkolwiek presji, to chyba tylko takiej, którą sama na siebie narzuciłam. Ep-ka „Blask” była moim przetarciem szlaków, wiele się zmieniło od tamtego wydawnictwa. Mowa tu o przemianach we mnie, ale także o nowych doświadczeniach. Śmiało mogę przyznać, że od premiery w 2019 roku nauczyłam się milion razy więcej niż w poprzednie lata razem wzięte. Przez ten drugi album chciałam zbliżyć słuchaczy do siebie. Sprawdziłam już na koncertach oraz podczas jesiennej trasy jak śmiga mój poprzedni materiał i wyciągnęłam wnioski. Nowymi kompozycjami chciałam dać więcej bujania bioder, rześkości
i przyjemnego chilloutu moim odbiorcom.
Gdybyś miała porównać „Pełnię” do „Blasku”, to jakie widzisz podobieństwa, a jakie różnice?
Podobieństwa są takie, że to wciąż ta sama ja, z moimi retro, melancholijnymi tekstami, pisanymi absolutnie nie wprost, ale w nowej, odważniejszej odsłonie. Pozwoliłam sobie na puszczenie się
z flow, które czułam, bez ograniczeń. Dużo wokali, chórów, dodatków, sampli, tak jak lubię. Muzycznie też jest sporo różnic, bo jest to dużo bardziej samodzielny materiał. Nie zrezygnowałam
z koprodukcji czy produkcji, ale kompozycje są w stu procentach moje i mojego partnera in crime, czyli Patryka Walczaka. Weszliśmy w bliską relację z groove’ami r’n’b, pojawiło się więcej przestrzeni
i minimalizmu. W kilku numerach można usłyszeć, że odkryliśmy gitarę na nowo i z przyjemnością
z niej skorzystaliśmy. Ale nie w formie instrumentu melodycznego, tylko podpory harmonicznej
i background’u. Jest bardziej po naszemu. Ciągle się uczymy, ale to ogromna przyjemność mieć wpływ na finalną wersję utworu tak w stu procentach.
W jakich okolicznościach powstawał nowy materiał?
Oprócz kilku starszych utworów, które z założenia miały się znaleźć na nowej płycie, reszta powstała na etapie ogólnego lockdownu. Wtedy też mocno spowolniło się zarówno nasze życie jak i my sami. Pomimo pierwotnej chęci stworzenia klubowych utworów, nasza muzyka wychillowała razem z nami. Jest bardziej piosenkowo, bo bardzo lubię, gdy publika śpiewa ze mną na koncertach. Rzecz jasna, bardzo ich teraz brakuje.
Jak promuje się płytę i single w okresie pandemii, kiedy manewr działania jest mocno ograniczony?
Nie odkryję Ameryki mówiąc, że ciężko. Nie jest to szczególnie przyjazny ekosystem na wyjście
z nowościami. Tak wielu artystów ma swoje premiery i wręcz przerzuca się pomysłami na to jak zagarnąć uwagę fanów. Wszystko dzieje się w sieci, a tam czyhają na nas bezlitosne algorytmy, zasięgi, cyferki i wyliczenia. Trudno przebić milionowe wyświetlenia czy ogromne budżety na reklamę. Tak obecnie działa nasz świat. Żeby coś sprzedać, trzeba wiele zainwestować, inaczej ginie się w gąszczu propozycji i konkurencji. Czasami sama muzyka nie jest się w stanie obronić. Ilość komentarzy, udostępnień czy poleceń przez influencerów ma tu ogromne znaczenie.
W jaki sposób planujesz zachęcać słuchaczy do sięgnięcia po Twoją płytę?
Marzeniem byłoby to, gdyby muzyka wybroniła się sama, ale robię co mogę. Jestem obecna na socialach, angażuję się, staję na uszach. Mam wsparcie od mojej wytwórni FONOBO Label, z którą współpracuję. Liczę na to, że wszyscy zakochają się w moich utworach i w najnowszym teledysku,
z którego jestem piekielnie dumna. Udało mi się z pomocą doskonałej ekipy stworzyć piękny obrazek, który odzwierciedla nastrój najnowszego singla „Noc” promującego płytę. Jest tam dużo pozytywnej energii i klimatu wspólnych wyjść, spotkań oraz imprez, których na pewno wszystkim teraz brakuje.
Dziękuję za rozmowę.
rozmawiał Przemek Kubajewski