Jesień zbliża się wielkimi krokami. Chyba nie skłamię, jeśli stwierdzę, że idealnym soundtrackiem do tego okresu będzie nowy album trzy.zero Artysty o pseudonimie Patrick The Pan.
Pod tym pseudonimem kryje się Piotr Madej, muzyk z Krakowa, który właśnie wydaje trzeci album. Oczywiście jest to autorski materiał i do tego bardzo osobisty (o czym świadczą teksty, np. otwierający album Otwarte i następny S30E01). I choć nie wydaje mi się, że płyta jest concept albumem, to tekstowo motywem przewodnim są przemyślenia związane z dojrzewaniem. Dla Ktoś kto obrał pseudonim taki a nie inny (ja to interpretuję jako nawiązanie do słynnej postaci wymyślonej przez Jamesa Matthew Barrie’ego) wejście w trzecią dekadę życia jest na pewno bardzo ważnym, ale też trudnym doświadczeniem. I wszystkie te lęki Madej umiejscowił w swoich tekstach. Muzycznie to również wszystko współgra, czyli kompozycję potwierdzają tą melancholię – bo jest sennie, spokojnie. Ogólnie płyta jest bardzo spójna pod względem stylowym, ale pojawiają się wyjątki – choćby żwawy O słowach (podszyty wstawkami elektronicznymi) czy przebojowa Mandala (mój ulubiony kawałek na całym albumie. Zresztą też przebojowości jest więcej, czego dowodem jest znany już jakiś czas duet z Ralphem Kamińskim w piosence Imiona Tajfunów, która została nagrana w klimacie bardzo eleganckiego retro popu – bardzo ładne i zgrabne.
To jest zaleta tego albumu – jest tu mnóstwo szczegółów i szczególików (mnie zauroczyła fraza: od techno wolę ciszę lub jazz), która nadaje ciekawego smaku tej muzyce. Natomiast słuchając jej już wielokrotnie nasuwa mi się pewne porównanie. Nie chcę, żeby ktoś potraktował tego jako zarzut (bo myślę wręcz przeciwnie, to bardzo oryginalny twór), ale nad płytą trzy.zero unosi się klimat Artura Rojka (choćby we wspomnianym już utworze S30E01. I to nawet nie z czasów pierwszej solowej płyty byłego wokalisty i gitarzysty Myslovitz, ale nawet z bardzo osobistego Uwaga!Jedzie tramwaj projektu Lenny Valentino, co samo w sobie jest dobrą rekomendacją. Zdecydowanie ‘must have’ tej jesieni.
peka