B.O.K – Symetria [RECENZJA]

Bisz po płytowym epizodzie (oby nie jednym) z Radkiem „Radexem” Łukasiewiczem powraca ze swoją największą orkiestrą hip – hopową czyli B.O.K. Album Symetria do łatwych w odbiorze nie należy, ale to się tyczy praktycznie całej ich dyskografii. Nie znaczy to wcale, że to zły album, wręcz przeciwnie.

B.O.K ciężko wrzucić do szuflady z nazwą hip – hop. Ba, ciężko ich w ogóle sklasyfikować, bo Symetria jest nasycona różnymi gatunkami i stylami: rap, jazz, soul, psychodelia. Co wyróżnia ten album to na pewno to, że wypełniony jest żywymi instrumentami. Tak w ogóle to słuchając tego albumu miałem w głowie jedno porównanie – The Roots. Mimo, że tą ciągle inna stylistyka, to nie mamy w Polsce innego tak rozbudowanego i skrajnego zespołu z pogranicza gatunku jak rezydenci u Jimmy’ego Fallona. Nie ma też innego w Polsce zespołu, który tak mocno łączyłby mocne, żywe granie z dobrym bitem (w tym wypadku ukłony dla Oera, dla mnie jednego z najlepszych polskich producentów).

Muzycznie jest, jak już zdradziłem, zróżnicowanie. Psychomachia zaskakuje saksofonową solówką, Sen o parasolach też zaskakuje, tym razem żeńskim głosem, w tym utworze nie gości ani Bisz ani Kay. Krok, przez wokal Kaya jest bardzo przebojowy i wpadający od razu do głowy, dynamiczna, zaczynająca się skreczem kończy solo na… flecie, psychodeliczna Głęboka woda, znów głównie za sprawą Kaya przypomina twórczość Prince’a – tutaj też główną rolę odkrywa sekcja rytmiczna. I tak dalej, żaden z kawałków nie zlewa się z innym, każdy jest osobnym tworem. A pod względem lirycznym? Biszowi zawsze było bliżej do poezji niż do klasycznego pisania tekstów. Są one osobiste, na pozwalające na różnoraką interpretację, czyli wszystko to, do czego zdążył już przyzwyczaić słuchacza kolega Jaruszewski.

Na początku wspomniałem, że to muzyka na pewno wymagająca skupienia, lecz jeśli się w nią wgłębicie, na pewno nie będziecie zawiedzeni.

peka

Dodaj komentarz

Begin typing your search term above and press enter to search. Press ESC to cancel.