Nowe wywiady AMM #21 – Jacek Horta

Szczególnie zachęcamy was do przeczytania wywiadu z Jackiem Hortą, Artystą niezwykle wszechstronnym, który właśnie cieszy się z wydania albumu Ocean Myśli. Poniżej przeczytacie wszystko to, co nałożyło się na proces twórczy.

Prześledźmy etapy Twojego dojrzewania do bycia muzykiem, artystą. Opowiedz trochę o tym.

Ciężko jest mówić o dojrzewaniu artystycznym, oczywiście poza pracą każdego dnia lub tyle ile tylko wystarczy mi sił na poprawianie swojego warsztatu, czy wizualizowanie siebie, dodawanie, odejmowanie nadmiernego, a koniec końców akceptowanie tego kim się jest. Akceptowanie tego, że jest się tym, kim pragnęło się być. Myślę, że dojrzewanie artystyczne polega na odrzuceniu wszystkiego co społecznie zostało nam narzucone. Trzeba się po wszystkich tych latach różnych przymusów i presji „od formować”, powrócić do tego kim się było po narodzinach, tych pierwszych momentów, w których pamiętam siebie, jako istotę. Bez imienia, nazwiska, czy całej tej etykietki przyklejanej produktowi. Bycie artystą to przede wszystkim bycie sobą. Często tą najbardziej dziką, namiętną, bezpośrednią formą samego siebie. Zdecydowanie musiałem się „od kształtować”, ale też zostawiłem sobie trochę tego co uznałem za dobre i wartościowe. Może nawet więcej jak trochę. Ta wieloletnia presja sprawia, że materiał zmienia swój kształt i czasem, w niektórych miejscach pozostaje zmieniony na tyle, że to odkształcenie traktuje jako swoją naturalną część. Marzyło mi się pianino i myślę, że teraz byłbym klasykiem. Niestety nikt o to w okresie mojego dzieciństwa nie zadbał, chociaż prosiłem. Na pierwsze lekcje poszedłem wieku 17/18 lat. W tym okresie poznałem pierwszą miłość i tu natura wygrała, więc piano poszło trochę w kąt. Wróciłem, jak już miłość stała się czymś naturalnym. Zapisałem się do Artystycznej Szkoły Muzyki Rozrywkowej i Jazzu, ale to już dobrze po dwudziestce. Jeżeli miałbym powiedzieć, że czegoś w życiu żałuję, to właśnie tego, że nie dane mi było odebranie wykształcenia muzycznego za młodu. Z mojej perspektywy, urodziłem się, żeby coś dać. Ciężko jest mi to zdefiniować, bo nie chodzi tylko o muzykę, czy inne formy wyrazu artystycznego, a o to co one ze sobą niosą. Myślę, że chodzi o to, żeby ludzie mogli chociaż na chwilę przestać czuć się samotni. Oczywiście Ci, którym ta samotność doskwiera. Chciałbym, żeby przychodząc na moje koncerty przeżywali cały wachlarz emocji, ale wychodzili szczęśliwi, wiedząc, że to co przeżywamy jest naturalną częścią naszego istnienia.

To teraz opowiedz o tym jak tworzysz, jak powstają Twoje piosenki.

Słowa powstają wraz z muzyką. Ja to po prostu widzę i czuję. Pojawia się przede mną jak wyśniony obraz, który z chęcią bym namalował, gdybym tylko potrafił. Pozostaje mi go opisać. Słowa są opisem, a melodia, muzyka wszystkimi zakamarkami tej wyobrażonej, zobaczonej przestrzeni, spoiwem trzymającym całość. Razem urzeczywistniają ją.

Czasem słyszę, jak ktoś gra bezwiednie na instrumencie i od razu przenoszę się do innej rzeczywistości, w której wszystko to, co później staje się piosenką, już istnieje. Oczywiście później jeszcze nad tym pracuję, głównie nad tekstem. Dopieszczam go. Czasem odkładam na półkę i wracam po jakimś czasie. Sprawę cudownie ułatwia technologia. Kiedyś trzeba było zapisać wszystko na kartce. Teraz wyciągam telefon i zapisuję pomysły na dyktafonie. Mam tego tysiące. Czasem odsłuchuję nagrania i krzyczę do siebie „O to, to, to! Jakie to dobre! Już o tym zapomniałem!”.

Znam już dobrze Twoją twórczość i jesteś bardzo wszechstronny pod względem stylistyk, gatunków… Z czego to wynika?

Posiadam umiejętność dostosowywania się do otaczającego mnie świata. Wygląda to odrobinę jak przemiana. Trochę się „kameleonie”. I to może nawet nie trochę, ale bardzo, aż do momentu, w którym poznam, nauczę się środowiska i wtedy powracam do bycia sobą. Chociaż to już jakby inny ja, acz wciąż ten sam. Poza tym uwielbiam zdobywać doświadczenia. Poznawać różnych, całkowicie odmiennych od siebie ludzi. To sprawia, że staję się bogatszy. Może to wynika z tego, że przez długi czas w moim życiu nie do końca wiedziałem kim chcą żebym był, jakim miałbym być. Czułem się nieswojo. Do tego stopnia, że musiałem przejść przez cały ten bałagan, żeby zrozumieć, że taki jaki jestem i jaki byłem, jest i było idealnie. Tego mi zabrakło. Słowa z zewnątrz, że wszystko jest ze mną w porządku. To poszukiwanie sprawiło, że przestałem czuć się nieswojo w miejscach, grupach i „gatunkach”. Jeżeli coś w życiu poznałem, stało się to moje i przestało być obce. Mam ochotę zrobić piosenkę z gatunku hip-hop, chociaż kompletnie się na tym nie znam, ale uwielbiam połączenie rapu z melodią wokalu.

A gdybyś mógł opowiedzieć o Twoich inspiracjach muzycznych…

W okresie dzieciństwa były to przede wszystkim polskie zespoły, takie jak Bajm, Lady Pank, Maryla Rodowicz, masa piosenek kabaretowych, muzyka do Pana Kleksa i masy innych bajek. W samochodzie Ojciec katował dwie kasety z piosenkami Michael Jacksona, Philla Collinsa, Bee Gees, Super Tramp, Tiny Turner i wielu, wielu innych. Największe wrażenie zrobił na mnie zespół, którego klip zobaczyłem pewnego razu w telewizji, jeszcze wtedy czarno-białej i to było Queen i Radio Ga Ga. Zostali ze mną do dziś, chociaż słucham ich muzyki dużo, dużo rzadziej jak kiedyś. Ogólnie słucham dużo mniej muzyki. To co miało na mnie wpłynąć już na mnie wpłynęło. Niesamowity Freddie Mercury i jego sceniczna zwierzęcość, a przy tym majestatyczność. David Bowie, Pink Floyd, czy The Beatles… Z tego trzeba było się później otrząsnąć. Odnaleźć siebie. Do tej pory uwielbiam Eltona Johna czy Lizę Minelli, Ellę Fitzgerald i wielu, wielu innych artystów, ale jest ich tak wielu i są tak niesamowici, że zaczynasz się zatracać i gubić siebie. Cały czas napływa nowe i można nie przestawać słuchać i inspirować się nowymi wykonawcami. W pewnym jednak momencie należy powiedzieć stop. Przyglądać się, ale przestać się zatracać. Świadomie inspirować, zamiast świadomie kopiować. I tak wiele skopiujemy nieświadomie. Zachwyca mnie teatr pod względem wizualnym. To widzę na koncertach wielkich zespołów, artystów. Dla mnie scena to moment, w którym zatrzymuje się czas.

Wydanie „Oceanu Myśli” to jakiś przełom w Twoim życiu artystycznym?

Zdecydowanie. To pierwszy fizycznie istniejący i zapisany dowód na to, że to kim się czułem jest prawdziwe. „Ocean myśli” to również ogromny test pokory. Oczywiście, że wielokrotnie chciałem powiedzieć „albo będzie po mojemu, albo wcale”, ale w sztuce jak ją pojmuję, nie o to chodzi, żeby odrzucić wszystko co z zewnątrz, a o umiejętność sięgnięcia po to i wraz z tym co we mnie, stworzenie jednego dzieła, na równych prawach i z ogromnym szacunkiem do tego co rozumiem i tego co jest mi w danym momencie obce. Na wszystko przyjdzie czas. Na pojęcie tego co zostało dokonane również. Myślę, że to jest ogromny sukces tego albumu, że daliśmy radę z Łukaszem Chylińskim spędzić ze sobą tyle czasu, żeby nagrać piosenkę, później drugą, a na końcu zamknąć album dwunastoma kompozycjami dając sobie przy tym przestrzeń na wyrażenie siebie. Każdy ma tutaj prawo do własnego zdanie, do powiedzenia, opowiedzenia słuchaczowi co czuje, jak czuje. Daliśmy sobie prawo do veta i korzystaliśmy z niego, ale w pełnym zrozumieniu i akceptacji. Ta płyta to nie tylko opowieść o miłości, ale też o szacunku do siebie, do drugiego człowieka.  Wykonaliśmy obaj wspaniałą pracę.

Twoje działania muzyczne są bardzo przemyślane,mimo że sporo tego artyzmu. Co u Ciebie, w Twojej osobie przeważa?

To co robię odbieram jako drogę, którą podążam. Czuję co i jak mam zrobić i może czasem mógłbym zrobić więcej, a czasem mniej, ale idę w zgodzie ze swoimi odczuciami, emocjami. To ta część artystyczna dostrzega sposób na realizację i sprowadzenie „obrazu” na ziemię. Nie znosi kompromisów, chyba że ów jest częścią drogi. Więcej czasu spędzam w sferze artystycznej, gdyż logiczna część działań, ta związana z fizyczną część organizowania i załatwiania szybko mnie męczy, nudzi. Może stąd moje działania są przemyślanie. Robię wszystko, żeby mieć jak najwięcej czasu dla siebie w swojej rzeczywistości.

Wiemy,że pracujesz nad nowym materiałem. Jaki będzie?

Będzie zbiorem artyzmu wszystkich członków zespołu. Zależy mi na tym, żeby wcześniej czy później przemówił każdy. Dzięki temu pojawi się różnorodność, a muzyka stanie się kolorowa, bardziej zjawiskowa. Będzie to cięższe granie jak na płycie „Ocean myśli”, co nie oznacza, że uciekam od tego co ostatnio zrobiłem. Mamy z Łukaszem jeszcze jeden numer w zapasie do ukończenia, a ja mam już kilka pomysłów na kolejne, więc gdzieś będę na pewno szukał. Lubię różnorodność.

Bardzo dziękuję za rozmowę!

rozmawiał Przemek Kubajewski

FACEBOOK
INSTAGRAM
YT
PŁYTA W SERWISACH STREAMINGOWYCH

Begin typing your search term above and press enter to search. Press ESC to cancel.