Ideą naszych wywiadów jest poruszanie z rozmówcami jednego tematu. Tym razem chcieliśmy porozmawiać na temat pracy muzyków z dziećmi. Wybór był jeden – Michał Kowalonek (Myslovitz, Snowman), który od lat współprowadzi warsztaty dla dzieciaków i zespół Lumikulu. Michał też opowiedział nam m.in. o płycie zespołu Snowman Gwiazdozbiór, która wyszła całkiem niedawno (i jest świetna) oraz o graniu w orkiestrze Męskiego Grania.
Michał, chciałbym żebyśmy naszą rozmowę zaczęli od twojego projektu dziecięcego czyli Lumikulu. Opowiedz proszę o tym jak powstał ten zespół.
Zaczęło się od dwóch piosenek, które stworzyłem. Pierwsza z nich – Kołysanka dla dzbanka, która powstała z potrzeby chwili, spontanicznie. A druga piosenka zrodziła się z tego, że mój syn Kuba dostał walentynkę od swojej koleżanki. Znalazł w torbie list, ja uznałem że trzeba na niego odpowiedzieć. On wtedy nie do końca czuł się w formie pisanej, więc wpadłem na pomysł, żeby odpowiedzieć właśnie piosenką. A sam pomysł zespołu powstawał na przestrzeni lat. Wraz z moją żoną Luizą prowadzimy od 2002 roku stowarzyszenie artystyczne, pracujemy przez ten cały czas z dziećmi, z młodzieżą, z dorosłymi również – wszystko dzieje się w sferze szeroko pojętej sztuki. Ja jestem odpowiedzialny za tą działkę muzyczną a Luiza za plastyczną, happeningową, animacyjną. I właśnie powstanie zespołu Lumikulu wiąże się z tym, że w siedzibie naszego stowarzyszenia prowadzone były zajęcia z takimi artystami jak m.in. Kasia Wilk czy Bartek Szczęsny (Rebeka). Ja również prowadziłem takie warsztaty i kiedyś, na zastępstwo kogoś, kto nie mógł ich poprowadzić, spontanicznie „rozśpiewałem” dzieciaki – to był pierwszy koncert Lumikulu. Od tego zaczęły się regularne spotkania, udało nam się porozumieć z władzami miasta Poznań i zorganizowaliśmy koncert na Dzień Dziecka, na który przyszło około 2 tys. Ludzi. To był prototyp tego, co Luiza zrobiła później na Luxfeście czyli scena muzyczna plus strefa dla rodzin. Chodzi generalnie o to, żeby poprzez muzykę, sztukę integrować, scalać rodziny. Głownie chodziło nam o to, żeby to nie było takie puste czyli żeby tylko się wyżyć czy poskakać bez sensu, chodziło o pracę twórczą – stąd pomysł zarówno na warsztaty jak i na zespół. I przez ten czas robiliśmy różne rzeczy, od śpiewania przez rzeźbę, chór gospel ku właśnie dużej scenie, na której mogli pokazać się ciekawy artyści przed większą publicznością. To był nasz cel.
Co tobie dała praca z dziećmi? Czy czegoś się od nich nauczyłeś?
Mnóstwo rzeczy się od nich nauczyłem. Przede wszystkim, abstrahując od takich oczywistych kwestii jak cierpliwości i pokory, to nauczyłem się takiego prosto od serca „walenia bez ściemy”. Urzekło mnie to, że dzieci po kłótni od razu o tym zapominają i przechodzą do dalszego działania. Powiem ci, że czasem podczas pracy z dorosłymi muzykami, mniej lub bardziej znanymi, porównuję sobie te działania do pracy z dzieciakami i stwierdzam, że właśnie z dziećmi ta praca jest w stanie szybciej się posuwać, że my jako dorośli mamy szereg tzw. ogonów, niepotrzebnych myśli, które zamydlają naszą rzeczywistość, trochę tworzymy sobie iluzoryczny świat, który niby chcemy kontrolować a i tak ostatecznie przecież będzie co ma być. A u dzieci nie ma zimnych kalkulacji, manipulacji itp. U nich wszystko oparte jest na szczerych emocjach. I to jest moc, która załatwia wszystko. Teraz jestem w trakcie pracy przy projekcie „Lato z teatrem”. I właśnie teraz na żywym organizmie wymyślamy ścieżki dźwiękowe do naszych scen. I ta praca kojarzy mi się z tym, jakbyś wskoczył do gorącej wody. Nie zastanawiasz się czy ona jest gorąca, ona po prostu jest dlatego musisz tam wskoczyć. Właśnie takie są dzieci i praca z nimi.
Michał, a jak oceniasz edukację muzyczną dzieci w Polsce?
Szkoły niestety trochę pomijają sztukę. Ubolewam nad tym. Generalnie ja nie jestem za tym, żeby obciążać dzieci wieloma obowiązkami, zajęciami pozalekcyjnymi, zadawaniem do domu. Jestem za takim mobilizowaniem, podpowiadaniem do znajdowania swoich własnych potrzeb, na przykład do śpiewania czy grania na jakimś instrumencie. Wtedy w naturalny sposób dziecko sięga po coś, nie jest to przez nikogo narzucone. A mamy teraz taki moment ogólnie że szkoła nie do końca ma podejście, które dawałoby możliwości dzieciakom w tym zakresie, z drugiej strony rodziców którzy albo przesadnie chcą swoim pociechom wrzucić na głowę różne zajęcia ale nie mają do końca pomysł jak to mądrze zrobić więc nasza kondycja jeśli chodzi o edukację nie jest, moim skromnym zdaniem zbyt dobra, ale widzę, że są próby zmian. Choćby w mediach poprzez programy typu talent show, które namawiają nas, żebyśmy wszyscy śpiewali. Z jednej strony jest to fajne, ale z drugiej wydaje mi się to takie sztuczne, napompowane. To trudny wątek, bardziej na dyskusję niż na jedną wypowiedź. Natomiast z drugiej strony powstaje dużo miejsc ze sprawdzoną i wykwalifikowaną kadrą, gdzie mogą przychodzić całe rodziny, wspólnie się uczyć i bawić i to według mnie jest przyszłość tej edukacji.
Porozmawiajmy teraz o nowej płycie twojego zespołu Snowman Gwiazdozbiór. Już przed wywiadem mówiłem ci, że ta płyta bardzo mi się podoba, jednak przed naszą rozmową, chciałem z ciekawości poczytać recenzje tego albumu – generalnie ich nie czytam, żeby się samemu nie sugerować i wyrabiać swoje zdania. Ale recenzje są naprawdę bardzo dobre. Jak ty, jako twórca, parę miesięcy po wydaniu, oceniasz ten materiał?
Ja ją nadal lubię. Nawet wczoraj do niej wróciłem, jadąc samochodem, zresztą przygotowujemy z zespołem jesienną trasę, a musieliśmy ze względu na inne zobowiązania moje i chłopaków zrobić miesięczną przerwę. Cały czas uważam, że jest to najlepsza płyta w dorobku zespołu Snowman. Bardzo się cieszę, że udało nam się dojść do tego punktu. Powiem Ci, że nic tej płyty nie zapowiadało, mieliśmy sześć lat milczenia w tym cztery lata słabszego kontaktu między nami. Na szczęście ten kontakt się odnowił, nadspodziewanie dobrze poszły prace nad muzyką. Do tego udało się zebrać wokół tego bardzo fajny team, czyli wydawca Musicom, menedżer Maciek Pilarczyk, producent Leszek Biolik, Marcin Gajko który wykonał mix i mastering. Okazało się, że ni stąd ni zowąd pojawiła się armia pracujących ze sobą ludzi i właściwie nic nam nie było w stanie przeszkodzić.
Zgodzisz się ze mną, że to najbardziej popowa w pozytywnym słowa tego znaczeniu płyta Snowmana?
Oczywiście. Raz, że jest cała po polsku, to już jest coś wyjątkowego w naszym przypadku. Dwa, utwory mają struktury piosenkowe, to też już jest podejrzane. Myślę, że w naturalny sposób doszliśmy do tego momentu, a może potrzebowaliśmy troszeczkę się skondensować, bo pierwsze dawno ze sobą nie graliśmy, po drugie zawsze mieliśmy ciągoty do muzyki około teatralnej i filmowej, które wymagają jednak całkowicie innego podejścia do tworzenia, więc potrzebowaliśmy zmian, żeby też wyjść do trochę innego słuchacza, bo to też jest ważne. Bardzo dużo jest dobrej muzyki, bardzo dużo jest dobrej polskiej muzyki i należy liczyć się z tym, że ciężko będzie, żeby przekonać radiostacje do tego, żeby zagrały twoją piosenkę, więc te utwory nie mogą mieć po 10-15 minut, a takie nam się zdarzały. Też moje doświadczenia z Myslovitz powodowały, że ujrzałem tą energię na koncertach, która przepływa, jestem w tym, czuję to, odbieram i wysyłam ją i to też jest nauka i inspiracja, która powoduje że te piosenki są takie a nie inne. Ta płyta jest wystarczająco taka jaka ma być, jest wystarczająco dobra.
Przed chwilą już trochę o tym powiedziałeś, ale może rozwińmy temat. Czy wpływ na piosenkowość Gwiazdozbioru mają też doświadczenia w graniu i śpiewaniu w zespole Myslovitz?
Zgadza się. Myslo tworzą wybitni ludzie, wybitni kompozytorzy i autorzy tekstów, te pięć lat które z nimi ostatnio spędziłem to była dla mnie ogromna nauka. Powiem ci, że czułem się trochę jak na warsztatach. Dzieli nas co prawda 10 lat w doświadczeniu, ale ich intensywność np. koncertów przed The Corrs, Simple Minds czy Iggym Popem czy europejskich, kilkumiesięcznych tras jest naprawdę ogromna. Dlatego miałem przyjemność i pewnie jeszcze będę miał nie raz stanąć na sali prób i działać razem z nimi. To jest niezapomniana chwila i to jest na maxa rozwijające. Jeśli człowiek ma możliwość pracowania z różnymi, barwnymi charakterami, to chcąc nie chcąc wzbogacasz siebie, patrzysz na świat z innej strony.
A jak ocenisz przyjęcie płyty przez fanów, słuchaczy?
Tak naprawdę otrzymujemy same dobre opinie. Feedback jest pozytywny. Jeszcze się nie znalazł nikt kto by nas zwyzywał za tą płytę. Na początku sporo osób było zaskoczonych tym materiałem, że te piosenki takie krótkie i takie melodyjne. Ale później dostaliśmy informacje zwrotną, że mimo, że są to piosenki radiowe, to jest to prawdziwy Snowman, prawdziwy pazur. Generalnie nie lubię jak mówi się, że muzyka jest dla wszystkich, bo wtedy jest dla nikogo, ale faktycznie Gwiazdozbiór ma szansę połączyć pokolenia. Ostatnio dostałem od przyjaciół filmik, gdzie w samochodzie dzieci nieprzekraczające ośmiu lat śpiewają nasze teksty, to jest super uczucie.
W tym roku byliście jako Snowman jednym z headlinerów showcase’owego festiwalu Enea Sping Break. Jak oceniasz tego typu imprezy, są potrzebne w Polsce? Czy to ma sens.
To musi mieć sens, to są strzały w dziesiątkę, zresztą potwierdza to frekwencja. Jestem w ogóle szczęśliwy, że ten festiwal odbywa się w Poznaniu. Wiesz o tym dobrze, że to jest małe środowisko i trzeba tutaj funkcjonować tak jak w handlu diamentami. Nie ma opcji, że ktoś kogoś oszuka, bo momentalnie jest wycięty z biznesu. I tu jest delikatność naszego małego rynku muzycznego, że takie rzeczy muszą się dziać, musi być ich coraz więcej. Zarówno artyści, ale także menedżerowie, wydawcy i dziennikarze jadą z wielką przyjemnością na takie wydarzenia, pokazują się, dyskutują, szukają czegoś nowego. To jest takie spotkanie, że tylko korzystać. Zresztą wielu artystów, których tam zobaczyłem szalenie mi się podobało. Jest to też okazja do poszukania nowych muzycznych kolaboracji, ja poznałem tam Alę Boratyn z zespołu New People, którą później zaprosiłem do wspólnego śpiewania ze Snowmanem.
Jak trafiłeś na tegoroczną trasę Męskiego Grania, jako członek zespołu Męskie Granie Orkiestra?
Po prostu dostałem telefon od organizatora z pytaniem jak bym się czuł w roli członka tej orkiestry, co mnie oczywiście zaszczyciło i oczywiście się zgodziłem, bo praca z takimi muzykami to sam zaszczyt. To są topowe nazwiska w naszym kraju, cieszę się, że mogę ramię w ramię z nimi stać na jednej scenie.
To na koniec zdradź nam twoje plany artystyczne na najbliższe miesiące.
Gram jeszcze w ramach tegorocznego Męskiego Grania ostatni koncert w Żywcu, który na pewno będzie też transmitowany na żywo w internecie. Mam tam przyjemność zaśpiewać tam Śmierć w bikini Republiki oraz w duecie z Piotrkiem Roguckim Nie wierzę politykom Tiltu. Aktualnie kończę też jeden projekt w ramach wspomnianego już przeze mnie „Lata z teatrem”. Pod koniec września jedziemy z Myslovitz na Wyspy Brytyjskie zagrać sześć koncertów, następnie ze Snowmanem gramy w listopadzie trasę z Anią Dąbrowską. Także jest co robić.
W takim razie trzymam kciuki, życzę powodzenia i bardzo ci dziękuję za ciekawą rozmowę.
rozmawiał Przemek Kubajewski