Zespół BAiKA tworzą Piotr Banach, niezwykle utytułowany muzyk oraz debiutantka, wokalistka Katarzyna Kafi Sondej. Duet zachwycił debiutanckim albumem Byty zależne. Poniżej prezentujemy wywiad z Kafi, gdzie głównie pytamy o jej przemyślenia dotyczące naszej rodzimej branży.
Kasiu, jak z perspektywy debiutantki oceniasz polski rynek muzyczny?
Uważam, że nie jest najlepiej. Gdy rozmawialiśmy przed wywiadem powiedziałeś mi, że album naszego zespołu BAiKA podoba Ci się, bo nie da się go porównać z niczym innym. Bardzo mnie to cieszy, zwłaszcza, że mamy w Polsce taką tendencję by we wszystkim doszukiwać się wzorca z zagranicy. To jest największy problem naszego rynku muzycznego, że zamiast wypracowywać własny styl większość wykonawców kopiuje nowinki ze świata. Jeśli w Stanach, czy Anglii objawi się jakiś nowy nurt, to momentalnie pojawiają się u nas tego klony. Wiele młodych zespołów zadowala się kopiowaniem swoich idoli, a przecież cenią ich za to, że są wyjątkowi. Myślę, że to jest duży błąd. Mówię to głównie z perspektywy słuchaczki, bo sama często jestem zrażona, gdy szukam ciekawej i innej niż wszędzie muzyki, a znajduję tylko kolejną kopię tego, co już dobrze znam.
Ok, ale z czego to wynika, że młodzi twórcy zamiast pójść w oryginalność, która zawsze jest cenie, wybierają jednak drogę na skróty?
Powodów jest wiele, ale jednym z nich może być to, że brakuje nam subkultur – kiedyś było ich bardzo dużo, ludzie wzajemnie wymieniali się inspiracjami, wspierali się. Mieli wspólne wartości, które ich napędzały. Według mnie bez tego młodzi ludzie czują się zagubieni, nie wiedzą w jakim kierunku pójść. Na dodatek media faworyzują bardzo konkretną, popową stylistykę, a tych, którzy są dla niej alternatywą zupełnie się nie docenia. Choć z drugiej strony uważam, że jeśli ktoś jest naprawdę dobry, to prędzej czy później wypłynie, tylko do tego potrzebna jest konsekwencja.
Zahaczyłaś o pojęcie muzyki alternatywnej. Zespół BAiKA, według mnie, jest tożsamy z tym nurtem. Jednak uważam, że Ty ze swoim wokalem, oraz Piotr Banach z talentem do pisania dobrych, ale też przebojowych utworów, macie spory potencjał, żeby wejść do mainstreamu. Czy ta alternatywa to świadomy wybór? I druga część tego pytania, na czym tak naprawdę w Polsce polega granie alternatywnie, porównując to na przykład do lat 80’.
Bycie w alternatywie to nie jest świadomy wybór, po prostu gramy to, co chcemy grać, a to czyni nas alternatywnymi do obowiązujących trendów. Nie potrafiłabym robić innej muzyki niż ta, która mi w duszy gra. Piotrek tak samo, i dlatego charakter BAiKA jest taki nie na czasie, bo my mamy inne wzorce. Wychowałam się na muzyce z lat 80’ i 90′, przede wszystkim rockowej, więc stąd też ten mój wokal, takie, a nie inne linie melodyczne. Myślę, że na tym właśnie polega granie alternatywne, że jest się sobą i wyraża siebie muzyką, a nie korzysta ze sprawdzonych zagrań i schematów by osiągnąć jakieś korzyści. Lata 80′ były w polskiej muzyce takie ciekawe, bo choć wykonawcy mieli swoich idoli, to starali się zaakcentować własną indywidualność. Takie zespoły jak Maanam, czy Republika stworzyły unikalną jakość, prawdopodobnie dlatego, że nie mieli takich warunków jak wykonawcy zachodni, więc byli zmuszeni do stosowania innych rozwiązań.
Ale nie wiem czy zdajesz sobie sprawę z tego, że materiał na płycie Byty zależne ma spory potencjał komercyjny.
Jeśli tak uważasz, to pozostaje mi się z tego bardzo cieszyć.
Jednak pociągnę jeszcze kwestię tego dotarcia do większej liczby odbiorców, bo wraz z Piotrem Banachem wzięliście udział w ubiegłym roku w pożegnalnej trasie zespołu Hey. To były koncerty wyprzedane, na których pojawiły się tłumy. Jak się czułaś w takiej sytuacji?
Takie miejsca jak Spodek czy Tauron Arena i występowanie na tych scenach było dla mnie ogromnym przeżyciem, czułam się tam jak lew, chciałabym zawsze grać takie trasy.
Płyta wyszła waszymi siłami przy wsparciu Manufaktury Legenda. Jakie są plusy i minusy wydania albumu bez wsparcia dużej wytwórni.
Materiał został nagrany u Piotra w domu, w jego mini studiu. Piotrek zagrał na praktycznie wszystkich instrumentach, wyprodukował materiał, ja oprócz śpiewania zajęłam się stroną graficzną, zaprojektowałam okładkę. Jesteśmy w zasadzie samowystarczalni. Manufaktura Legenda odpowiada za sferę typowo formalną, Sławek Pakos pomaga nam w tak zwanej papierologii i zajmuje się techniczną stroną przedsięwzięcia – wysyłką płyt i tym podobnymi rzeczami, co daje nam duży komfort, że nie musimy chodzić z paczkami na pocztę. Największym plusem tej sytuacji jest to, że mogliśmy tworzyć i nagrywać muzykę bez niczyjej ingerencji. Sami decydowaliśmy o wszystkim. Album to tylko i wyłącznie nasza inwestycja, artystyczna i finansowa. Dla porównania, kiedy wcześniej udzielałam się w różnych zespołach, nie mieliśmy kasy na studio, a bez nagranego profesjonalnie materiału ciężko jest wystartować. Oczywiście daje się to ominąć, jest mnóstwo rozwiązań, które można wykorzystać, najważniejsze żeby działać i dążyć do celu.
W kwietniu wystąpiliście na Spring Break’u. Jak się gra dla przedstawicieli branży?
To było moje pierwsze doświadczenie tego typu i wcale nie takie proste, dlatego, że ludzie z branży oceniają koncert pod innym kątem, ich trudniej jest do siebie przekonać. Wydaje mi się, że bardziej porównują, kalkulują szanse na sukces i porównują do tych, którzy już sukces odnieśli. Było to dla mnie dość stresujące. Jednak według opinii tych, którzy widzieli nasz występ daliśmy radę, więc bardzo się cieszę, że mogliśmy tam zagrać. Wiem z opowieści Piotrka, że jest to specyficzne środowisko, więc nie wychylam się i zachowuję ostrożność.
Dużo niezależnych artystów zapraszanych na ten festiwal, ma w tym jakiś cel, głównie chodzi o to, żeby ktoś ważny zwrócił na nich uwagę. Jak to było u was?
Dla mnie każdy koncert jest równie ważny i tutaj nie było inaczej, chciałam pokazać się publiczności z jak najlepszej strony. Mam świadomość tego, jak rzadko się zdarza, że jeden występ, nawet na tak ważnym festiwalu, wszystko zmienia. Kluczem jest konsekwencja, jak już wspominałam wcześniej. Trzeba starać się grać jak najwięcej, nie zrażać się, a ten przełomowy moment w końcu nastąpi
Jaką siłą napędową są dla BAiKA koncerty?
Ogromną, najważniejszą, nie ma nic ważniejszego. Kiedy nie gramy, to siedzę w domu i mam wrażenie, że umieram. Oczywiście mam swoje pasje, np. lubię robić na drutach czy grzebać w ogródku, ale są one zdecydowanie na dalszym planie.
Sporo ostatnio gracie. Jak ludzie reagują na ten materiał?
Reakcje są bardzo dobre, z czego się bardzo cieszymy. Dużo ludzi przychodzi na koncert „z polecenia”, nie słysząc nas wcześniej. Jeśli komuś się podoba i przychodzi do nas po występie nam to powiedzieć, to jesteśmy wtedy przeszczęśliwi. Opinie innych na zasadzie poczty pantoflowej działają dużo lepiej niż najdroższa reklama.
Kasiu, chciałem zapytać o postać Piotra Banacha i jego wpływ na ciebie. Nie oszukujmy się, to jeden z najważniejszych muzyków ostatnich lat i granie u jego boku to na pewno ciekawa, ale i specyficzna sprawa. Gracie ze sobą dwa lata, więc powiedz proszę jak oceniasz ten czas. Czy bez Banacha Twoja kariera wokalistki potoczyłaby się tak samo?
Na pewno nie potoczyłoby się to w taki sposób, jak toczy się teraz. Z moim poprzednim zespołem nie miałam zbyt dużych szans na postęp. Piotrek swoją konsekwencją i uporem sprawił, że mogliśmy stworzyć taki projekt, z którego oboje jesteśmy zadowoleni. Dużo mu zawdzięczam, dużo się od niego nauczyłam. Z racji tego, że przecież od wielu lat występuje na scenie, przed wieloma rzeczami mnie przestrzegł.
Jaka jest twoja opinia o programach typu talent show?
W tym przypadku jest zawsze coś za coś. Z jednej strony jest szansa na szybką karierę, ale z drugiej, musisz liczyć się z tym, że nie będziesz sobą, że ktoś będzie miał nad tobą, pod względem artystycznym kontrolę. Od zawsze wiedziałam, ze to nie dla mnie.
Jakie macie plany na najbliższy czas?
Jak najwięcej koncertów, staramy się ograć materiał z Bytów zależnych. Piosenek mamy sporo, dlatego powoli też myślimy o drugiej płycie.
W takim razie trzymam kciuki i bardzo dziękuję za rozmowę.
rozmawiał Przemek Kubajewski
foto Radek Kurzaj