Przyjaźń polsko – litewska to zjawisko, które nie powinno nikogo dziwić. Tym razem objawiła się w muzyce, dokładnie przy płycie Šulinys projektu Babadag kierowanym przez wszędobylską (w pozytywnym tego słowa znaczeniu) Olę Bilińską. Ta przyjaźń przynosi efekty w postaci pięknej muzyki.
Ola Bilińska znana z wielu projektów (choćby z kołysanek śpiewanych w jidysz, Muzyki Końca Lata czy chórkach na płycie i koncertach Zbigniewa Wodeckiego i Mitch & Mitch) powraca do zespołu (projektu?) Babadag, który wcześniej tworzyła m.in. z Szymonem Tarkowskim (ex Pustki) i Maciejem Cieślakiem (Ścianka). Tym razem, oprócz Oli i producenta Sebastiana Witkowskiego, główne role odgrywają zaproszeni muzycy litewscy. Właśnie dlatego mamy miszmasz ludowości z tamtych stron, ale nie jest to absolutnie muzyka stricte folkowa. Stwierdziłbym wręcz, że Babadag na Šulinys idzie w stronę gitarowej alternatywy, której smaku dodają często nietypowe instrumentarium. Utwory są zarówno po polsku, po litewsku i po angielsku. Mnie najbardziej podobają się te w rodzimym języku (choćby Aitwar), lecz cała płyta jest bardzo spójna. Przepiękne opakowanie wersji fizycznej plus to co w środku, gdy włoży się ją do odtwarzacza sprawia, że ten album może towarzyszyć mi przez cały, rozpoczynający się tak naprawdę, rok. Albo i dłużej.
peka