Wywiady Akademii #17 – Kasia Skiba i Ja

Całkiem niedawno na naszej stronie pojawiła się recenzja albumu sympatycznego duetu Kasia Skiba i Ja, w którego skład wchodzi (co oczywiste) Kasia Skiba i Wojciech „Boogie” Bajer. Spotkałem się z nimi żeby porozmawiać o albumie, koncertach i wszystkim tym, co związane z ich twórczością.

 

Mimo tego, że przecież znam już waszą płytę, to na początek rozmowy zadam dziwne pytanie – jaką muzykę gracie?

Boogie: A Ty jak uważasz?

Właśnie ja nie do końca potrafią nazwać, zdefiniować to jak gracie, jak to zakwalifikować gatunkowo… Stąd to przewrotne pytanie.

Boogie: No to już jest dla nas duży pozytyw, bo my sami nie lubimy szufladkować, zwłaszcza swojej twórczości. Mamy różne inspiracje. Kasia ma swoje gusta muzyczne, ja mam swoje i ten mix naszych inspiracji, który został jeszcze dodatkowo przez nas przefiltrowany przez nasze emocje i odczucia, to jest nasza muzyka. A jak to nazwać? Wiele osób już o to pytało i wydaje mi się, że najtrafniej będzie jak powiemy, że jesteśmy taką muzyką środka. Jesteśmy zbyt alternatywni dla komercyjnych mediów i odwrotnie, zbyt przystępni dla środowisk alternatywnych.

Uważam podobnie, bo nie wiem czy macie świadomość, ale ten materiał, mimo naleciałości właśnie alternatywnych, ma spory potencjał komercyjny.

Kasia Skiba: Słyszeliśmy już takie opinie. Choćby jeden z naszych kolegów, który pierwszy raz usłyszał na koncercie Maki, po nim przybiegł oznajmiając, że jest to potencjał na radiowy hit. A z kolei Chai tea, który ja gdzieś luźno porównuje do klimatu zespołu Domowe Melodie również ma taki sznyt. Także tak, mamy coraz większą świadomość tego, ale tylko i wyłącznie dzięki opiniom ludzi, którzy słuchają naszej muzyki.

Wasz album, który właśnie się ukazał, jest waszym debiutem fonograficznym. Jednak ciężko nazwać was debiutantami, zwłaszcza, że jesteście zawodowcami, żyjecie z muzyki. Czym jest dla was wydanie albumu z własną twórczością?

Boogie: Jest to podsumowanie pewnego okresu naszej działalności, który zapoczątkowany został wraz z nawiązaniem współpracy, która oczywiście trwa ciągle, z agencją Open Stage, czyli Feldkiem (Łukasz Feldek) i Rudą (Anita Giertych).

Kasia: Niektóre z tych utworów powstały kilkanaście lat temu. Nam przez te wszystkie lata chyba brakowało tej siły i determinacji, która pozwoliłaby na zarejestrowanie i wydanie tych piosenek. Udało się to dopiero dzięki Open Stage i jesteśmy bardzo wdzięczni im za to.

Boogie: Dokładnie tak. Wcześniej upublicznialiśmy nasze utwory tylko w ramach ciekawostki, dla znajomych. Ta znajomość sprawiła, że zapragnęliśmy je upublicznić szerszemu gronu. Udało się i bardzo się z tego cieszymy. Ja osobiście mogę powiedzieć, że wydanie płyty zawsze było moim marzeniem, tak od początku do końca według tylko i wyłącznie naszego pomysłu.

Kasia: Dodam jeszcze, że dla mnie osobiście płyta to ogromny sukces. Byłam zachwycona całym procesem nagrywania, promocji, tworzenia teledysków. Byłam tym wszystkim zafascynowana.

Wy jesteście przede wszystkim zespołem koncertowym, o czym też za chwilę porozmawiamy, dlatego jestem ciekaw czy już po zarejestrowaniu albumu, miksie, masteringu, przy pierwszym odsłuchu gotowego do wytłoczenia materiału, coś was zaskoczyło

Boogie: Nie, bo bardzo dużo pracy i wysiłku włożyliśmy w całą produkcję. Mogę powiedzieć za siebie – dużo pracy ale też nerwów, emocji kosztował mnie ten proces produkcyjny, natomiast właśnie taki był cel, żeby efekt nas zadowalał. I tak się stało.

Album dopiero pojawił się na rynku więc ciekawią mnie wasze oczekiwanie względem jej popularności, sprzedaży.

Kasia: Ja jestem zachwycona, że ta płyta powstała, tak jak powiedziałam przed chwilą, ten cały proces przed był ogromnie fascynujący. A jak to się sprzeda? Co ma być to będzie, dla nas i tak to jest sukces.

Boogie: Wiadomo, każdy Artysta ma jakieś skryte oczekiwania po wydaniu albumu, ale tak jak powiedziała Kasia, nie wydaje mi się, że są one tak wygórowane.

Wspomniałem wcześniej o koncertach. Widziałem zapisy waszych koncertów i są niesamowite. Czym dla was jest bezpośredni kontakt z publiką podczas grania?

Boogie: Koncerty to ładunek emocjonalny, który wtedy wyrzucamy z siebie. Bardzo spełniamy się podczas nich. Zwłaszcza Kasia, która jest wtedy w swoim żywiole.

Kasia: Uwielbiam interakcję. Jeśli ktoś przychodzi na nasz koncert, uczestniczy w tym godzinę, to dla mnie jest wielka frajda, nakręca mnie to bo czuję, że ta osoba przyszła dla nas, dla naszej muzyki. Wiesz, zawsze jest stres czy ktoś się nie znudzi, tym bardziej cieszę się jak mamy pozytywne opinie po występie. Uwielbiamy grać przede wszystkim w klubach. Na przykład jakiś czas temu graliśmy w krakowskim klubie pod Jaszczurami, gdzie było bardzo dużo Anglików. Między piosenkami tłumaczyłam im po angielsku o czym będzie kolejna piosenka. A już po koncercie podszedł do nas jeden z Anglików i powiedział,że wcale nie musiałam tłumaczyć tych tekstów, bo oni i bez tego świetnie się bawili, słuchanie i patrzenie na nas dało im dużo radości. To było bardzo miłe.

Kasiu, to w takim razie bardzo interesuje mnie jak Ty, jako zwierzę sceniczne, czujesz się zamknięta w studio nagraniowym?

Kasia: Dyplomatycznie powiem, że dużo bardziej wolę koncerty. Wiesz, koncerty to są emocje, nawet jeśli coś nie zagra, jest jakiś drobny fałsz to tego nie słychać bo ludzie kupują to jako całość. A w studio jest tak, że wszystko musi być dopieszczone. Ja jednak wole te emocje.

Boogie, podejrzewam że ty masz w tym temacie inne zdanie…

Boogie: Dla mnie są to dwa różne bieguny muzyczne, oba uwielbiam. Oczywiście, bardzo lubię te rzeczy związane z nagrywaniem w studio, lubię dłubać przy swoich piosenkach. Wiesz, na płycie wszystko musi być idealne, zrobione tak żeby było to atrakcyjne dla słuchacza. Trzeba pamiętać, że taki album jest nagrany na wieczność, to jak to się odbyło już zostanie, nie będzie można tego zmienić. A w przypadku koncertów jest tak, że to się dzieje tu i teraz. Dlatego ja nie jestem zwolennikiem rejestrowania naszych występów na żywo,  koncert rządzi się innym prawem a nagranie studyjne swoim. Tak jak już powiedziałem,  to są dwa niezależne od siebie światy, inne oblicza muzyki. My na przykład koncertujemy z kontrabasistą, który jest stałym członkiem koncertowego składu a na albumie tego kontrabasu za wiele nie ma. Więc jak widzisz, nasze dwa oblicza – koncertowe i studyjne, są różne.

Na koniec powiedzcie jeszcze czy myślicie już o kolejnym albumie?

Boogie: To zdecydowanie za wcześnie zwłaszcza, że promujemy nasz debiutancki krążek. Niedługo wyjdzie kolejny teledysk który jest w tym momencie w fazie produkcyjnej. Natomiast co do nowych piosenek to u nas odbywa się to naturalnie, ciągle coś tworzymy. Na koncertach też gramy rzeczy, które są nowe, także zapraszamy na nie, na naszym fanpage’u informujemy o nich na bieżąco.

Bardzo dziękuję za rozmowę, jeszcze raz gratuluję albumu i trzymam kciuki za dobry odbiór.

Dodaj komentarz

Begin typing your search term above and press enter to search. Press ESC to cancel.