Wywiady Akademii #10 – Beniamin Sobaniec

W Polsce cały czas nowością jest to, że młody artysta czy zespół postanawia wydać muzykę nie przez firmę fonograficzną tylko samemu. Na pewno wiąże się to z kosztami związanymi w zainwestowaniem w studio nagraniowe, wytłoczenie płyty itp. Ale z drugiej strony jest to opłacalne pod względem typowo ekonomicznym. Bardzo podziwiamy i wspieramy takich artystów, dlatego postanowiliśmy porozmawiać z Beniaminem Sobańcem, który właśnie wydaje swój „Zatrzymać czas”.

Opowiedz proszę o procesie powstawania i wydania twojego albumu, który wydajesz własnym sumptem. Można stwierdzić też, że jest to debiutancki album pod nazwą „Beniamin”.

Tak, to prawda, jednak debiutantem nie mogę się nazwać, bo wydałem już dwie płyty pod szyldem Roots Rockets. Jednak zmiana nazwy zespołu była konieczna z powodu pewnej wewnętrznej stagnacji. To był wspólny pomysł mojej menedżerki, Izy Zielińskiej i mój, chodziło o to, żeby odświeżyć mój wizerunek. Wracając do kwestii wydawniczych, to żyjemy w takich czasach, gdzie tak naprawdę by wydać swoją muzykę wytwórnia wcale nie jest potrzebna. Kiedyś faktycznie wyglądało to inaczej, firma fonograficzna wykładała, często spore sumy na to by zespół spędził w studio nagraniowym nawet i pół roku, tak było w przypadku zespołów, których słucham np. Metallica czy Nirvana. Wtedy taki zespół w ciągu tego czasu po prostu tworzył kompozycje. Jak pewnie wiesz, teraz to bardzo się zmieniło. Kompozycje, teksty tworzy się np. w zaciszu domowym, w sali prób a później wynajmuje się studio na kilkanaście dni i to rejestruje. Przez to te koszty są duże mniejsze i sam artysta może sobie pozwolić na ich opłacenie. Tak samo jest w przypadku dystrybucji, zarówno cyfrowej jak i analogowej. My podpisujemy umowę z firmą eMuzyka, która będzie naszym dystrybutorem zarówno muzyki cyfrowej jak i nośnika. Czyli dzięki takiej współpracy moja płyta będzie we wszystkich serwisach streamingowych ale także będzie można ją kupić w Empiku.

Poprzednie albumu z Roots Rockets wydałeś przez wytwórnie dlatego zastanawia mnie, jakie z Twojej perspektywy są różnice pod względem technik promocji między wydaniem przez kogoś a wydaniem samemu.

Na pewno wygląda to tak, że wytwórnie, zwłaszcza takie, które mają już u siebie rozpoznawalnych artystów, mają spore możliwości w tym zakresie w postaci kontaktów, czyli teoretycznie łatwiej jest im załatwić choćby wywiad w telewizji, stacji radiowej czy w dużym portalu internetowym. Mają też dojścia do festiwali muzycznych. Jednak z doświadczenia wiem, że takie wytwórnie bardzo rzadko skupiają się na promocji młodych, początkujących artystów, wolą skupić się na tych, którzy już zarabiają. A jeśli ja sam wydaję swoją muzykę, to naturalnym jest, że wkładam ogrom pracy i serca w promocję mojej muzyki. Jeszcze w przypadku tego porównania odniosę się do kwestii finansowych. Trzeba pamiętać, że posiadając kontrakt z wytwórnią otrzymuję tylko jakiś procent od sprzedaży mojej muzyki, natomiast wydając ją sam, nawet przy założeniu, że zainwestowałem swoje pieniądze w jej wydanie, mam po prostu większe zyski. Bo może nie każdy wie, ale mechanizmy wyglądają tak, że jeśli dany artysta chce swoje albumy sprzedawać podczas koncertów, jeśli jest związany z firmą fonograficzną, musi je od niej po prostu kupić.

Twój album „Zatrzymać czas” ma premierę 8. grudnia, czyli jakby nie patrzeć w okresie w którym, oprócz składanek i płyt z muzyką świąteczną, wychodzi bardzo mało premierowych albumów. Skąd pomysł na tak oryginalną i odważną datę?

Właśnie dlatego, że nie ma wtedy takie przesytu wydawniczego. Jako jeszcze mniej znany wokalista mam teraz większą szansę na przebicie, bo mogę uderzać do mediów w kwestii wywiadów i recenzji. Składanek i płyt świątecznych raczej się nie recenzuje, dlatego w tym okresie jest ogromna szansa że napiszą o mnie. To też jest tak, że okres przedświąteczny powoduje większą sprzedaż, bo cały czas płyta to bardzo popularny pomysł na prezent.

Beniamin, to jakby nie patrzeć, twój solowy projekt. Natomiast grasz taki rodzaj muzyki do którego potrzebni ci są instrumentaliści tworzący zespół. Bardzo mnie ciekawi jak to chcesz poukładać, czy chcesz mieć stałych muzyków tworzących zespół czy wystarczy ci współpraca z muzykami sesyjnymi, którzy rotują.

Na pewno bezpieczniej mieć zespół  muzyków, którzy grają z tobą na stałe. Po pierwsze oni znają utwory, a po drugie ja znam ich, mogę zbudować zaufanie do nich. Jest to zgranie. Dlatego ja dążę do tego, żeby zbudować taki zespół. Teraz gram koncerty w pojedynkę ale już czynię kroki ku temu, żeby istniał zespół koncertowy.

W tamtym roku wygrałeś pierwszą edycję „Hej Festu”, którego koncerty odbywały się na zakopiańskiej Gubałówce. Zastanawia mnie jaki jest cel muzyków, których nie do końca można nazwać debiutantami, tak jak to było w twoim przypadku, do brania udziału w takich konkursach i przeglądach.

To przede wszystkim wynika z tego, że wielu artystów, nawet tych już z doświadczeniem, musi sobie w ten sposób radzić promocyjnie, a nie oszukujmy się, udział w tego typu konkursach daje rozgłos, który na pewno zaprocentuje w postaci obecności w mediach. Tak też jest w przypadku programów telewizyjnych typu talent show. Zauważ, że tam też przychodzą osoby, które ukończyły 30 lat, są profesjonalnymi muzykami. Ich celem jest właśnie wypromowanie siebie i swoich zespołów. Ludzie poznają ich jako artystów coverowych, ale dzięki temu mają szanse zaistnieć na dłużej już ze swoją autorską twórczością. Często ci ludzie bardzo długo szukają tej swojej szansy, ale są przykłady na to, że przynosi to efekt. Takim przykładem jest choćby Mateusz Ziółko, który najmłodszy nie jest, ale teraz, po wielu latach starań ma swoje minuty sławy.

Jaki wpływ na kwestie biznesowe i promocyjne powinien mieć według ciebie Artysta? Powinien wszystkie te kwestie zostawić swojemu menedżerowi czy jednak to również jego działka?

Ja jestem akurat tego zdania, że od tych kwestii są menedżerowie, którzy powinni kompleksowo w zakresie promocyjnym i biznesowym wspierać muzyków. Artysta jest od tego, żeby tworzyć i grać. Wiadomo, teraz mamy takie czasy, że musi on np. obsługiwać swoje social media by być bliżej fanów. Według mnie, na sukces składa się 50% wkładu muzycznego czyli świetne utwory, porywające koncerty i drugie 50% skutecznej pracy menedżera. Całość tworzy pełny sukces.

Jak już wspomnieliśmy, za chwilę wychodzi twój album. Jakie są najbliższe plany po jego wydaniu?

Na pewno koncerty, dzięki którym słuchacze mogą poznać mnie, moją muzykę. Dla mnie to jest najważniejsze, bo tylko tak mogę ukazać się słuchaczom. Dlatego jeszcze przed premierą albumu gram koncerty, a od razu po jej wydaniu, na koniec 2018 roku jak i na początku następnego gram dużo koncertów klubowych, a od wiosny mam perspektywę na koncerty plenerowe i festiwale.

Beniamin, serdecznie dziękuję ci za rozmowę i życzę sukcesów!

Rozmawiał Przemek Kubajewski

Begin typing your search term above and press enter to search. Press ESC to cancel.